• Foto-03.JPG
  • Foto-01.jpg
  • Foto-05.JPG
  • Foto-02.jpg
  • Foto-07.jpg
  • Foto-06.JPG
  • Foto-08.jpg
  • Foto-04.JPG

Jest rzeczą naturalną, że każdy człowiek pragnie dobroci i miłości. Na drodze swego życia spotykamy ludzi, którzy obdarowują nas tymi darami w sposób spontaniczny, szczery i bezinteresowny. Z tego wynika wciąż aktualna zasada, iż „lepsza jest kropla miodu niż beczka dziegciu”. Słusznie zauważył Seneka, że jeśli chcesz być kochanym, kochaj! Nie ma większej siły niż prawdziwa miłość. A wielkich ludzi oceniamy według ich cnoty, nie majątku. Tą cnotą jest autentyczna miłość. Zapewne zasady, w swym brzemieniu są piękne, lecz w realizacji trudniejsze. Dla wielu spośród czytelników osobą, która słowa w czyn zamienia w połączeniu z prawdziwą i szczerą miłością jest Pani Judit Marki. Jeśli ktoś miał szczęście spotkać ją i bliżej poznać, przekonał się, że powyższe zasady są rzeczywistością.

Dla tych, którzy jej nie znają, słów kilka. Co prawda mieszka w Budapeszcie, lecz sercem, myślami żyje także w Polsce. Przed laty spędziła w tym kraju kilka lat. Los chciał by powróciła do rodzinnego domu i zajęła się opieką swojej kochanej Mamy, dziś liczącej ponad 90-lat życia. I należy w tym miejscu przywołać za św. Augustynem słowa, iż niespokojne jest serce, dopóki nie spocznie w Panu. Pani Judit, to nie tylko niespokojne serce, to osoba, która nie może trwać w bezczynności. Wciąż podejmuje wiele nowych inicjatyw służących Bogu, Kościołowi, ludziom, ale także naszym Narodom – czyli Polsce i Węgrom. Dzięki niej, wiele instytucji, organizacji i środowisk nawiązało współpracę polsko-węgierską. Można spokojnie o niej powiedzieć, że dzieło mistrza chwali. Dzieł, które wykonała jest bardzo wiele. Począwszy od Szczecina po Podhale, poprzez świętokrzyskie, podkarpackie czy inne regiony Polski, nie mówić o swoim kraju – Węgrzech.

Jej życie aktywne przebiega na kilku płaszczyznach. Pierwsza już wspomniana, ludzka. Łączy, jednoczy ludzi w ramach różnych inicjatyw zawsze opartych na prawdziwej przyjaźni, uśmiechu, dobroci serca, życzliwości, pomocy innym. W przedziale kilkunastu lat nie zdarzyło mi się Jej spotkać bez uśmiechu na twarzy, bez pytania: w czym mogę pomóc?, bez zaproszenia do stołu by i siły ludzkie wesprzeć, bez pełnej gotowości służby w wielu sprawach. Wielokrotnie zastanawiałem się: skąd u niej ta energia, siła, entuzjazm, radość życia, chęć pomocy, ogrom życzliwości, rzeka pomysłów? Owszem, dziś wiem, że siła ta płynie ze Źródła, które jest niewyczerpalne. Nie zawsze przez nas docenione.

Ponadto Pani Judit działa na płaszczyźnie duchowej. Od wielu, wielu lat należy do Foccolari, grup modlitewnych, charytatywnych. Życie we wspólnocie parafialnej, to droga i szansa na realizację samej siebie, na budowanie lepszego świata. Każdy nowy dzień jest dla niej stopniem życia. Jest świadoma zasady Wergiliusza, iż czas ucieka. Zawsze gotowa (Semper paratus), by stanąć przed nowym wyzwaniem służącym Bogu lub człowiekowi. Ileż to godzin, dni, miesięcy a i lat, ofiarowanych zostało przez nią na rzecz „Budowy mostów w Europie”. Jestem pewien, że nie spotkam drugiej osoby, która z takim oddaniem i poświęceniem bezinteresownie służyć będzie innym.

Z jej to inicjatywy, od 1 maja tego roku, każdego dnia w godzinach popołudniowych, gromadzi się grupa wiernych w kościele na modlitwie, której sama przewodniczy, by poprzez wstawiennictwo bł. Jana Pawła II, przygotowywać się do „Roku wiary”, który rozpocznie się 11 października br. - w 50. rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II i potrwa do 24 listopada 2013 r. - do Niedzieli Chrystusa Króla. Takich i podobnych inicjatyw podjęła w swoim życiu bardzo wiele. Wciąż nosi w sercu kolejne propozycje, pomysły bo doskonale wie, że świat tego oczekuje, że kierunek życia ludzi XXI wieku tego wymaga, że Węgry potrzebują nowej ewangelizacji, choć ostatnie wydarzenia świadczą o ich odwadze, wierności Bogu i Kościołowi.

We wspomnienie św. Anny (26 lipca br.) kolejny raz spotkałem się z Panią Judit, aby podjąć w rozmowie wiele tematów służących naszym Ojczyznom, naszej dalszej współpracy. Zrodziło się wiele kolejnych wartościowych pomysłów. A jej dom wciąż tętni pełnym życiem. Co chwilę dzwoni telefon, ktoś puka do drzwi, wszyscy garną się jak do wieczernika miłości. I znajdują ją. Bo Pani Judit, to współczesny apostoł, współczesna samarytanka, to także ewangeliczna wdowa, która z garści „mąki” czyni wiele chleba, by nikomu go nie brakło. W tym domu, wszyscy czują się jak u siebie. To dom iście wielkiej rodziny, którego dzieci nie tylko naturalne, rozsiane są w bardzo wielu krajach. Przygarnęła też samotnego młodego człowieka, który pozbawiony miłości i opieki rodzinnej, zdany był na los ulicy. Dała mu dach nad głową i to wszystko, aby czuł się jak człowiek. To nie pierwszy i ostatni tego typu przypadek. Wychowała własne syny i wie, jak wiele potrzeba serca, miłości, by na twarzy człowieka zawitał uśmiech, radość, szczęście.

Wracałem ze spotkania już późnym wieczorem z Budapesztu do Csolnok, gdzie zatrzymałem się u ks. Piotra. Jadąc wśród ciszy nocnej, pogodnego nieba, pomyślałem sobie: czy ktokolwiek z tej wielkiej grupy obdarowanych przez nią prawdziwą dobrocią i miłością, chociaż pomyślał, by okazać i wyrazić w bardziej znaczący sposób wdzięczność? Tak łatwo wyciągamy ręce po coś wobec drugiego człowieka. Czy niemniej łatwo wyciągamy tę samą dłoń z podziękowaniem, ze słowem: dziękuję? Czy nie stajemy się może kolejny raz dłużnikami, znów będąc obdarowanymi dobrem? Nie ukrywam, że sam zawstydziłem się na myśl, jak wiele doświadczyłem pomocy, dobra, życzliwości ze strony Pani Judit. Wielokrotnie korzystałem nie tyle ze strumienia, co z ogromnej rzeki jej dobroci. Jak szybko przechodzimy do następnego punktu życia, zostawiając wiele punktów niedokończonych.

Będąc świadomym, iż stronę tę odwiedza także wielu dłużników wobec Pani Judit, pozwolę sobie w tym miejscu wyrazić w imieniu wszystkich członków „Banku Dobroci Pani Judit”, serdeczne podziękowanie za wszelkie jej dobro, wyrazy życzliwości, szczerej pomocy, otwartości i gotowości do służby innym. Ufam głęboko, że otrzymane dobro przez tak wielu z jej rąk, serca latami owocować będzie. Nikt nie jest dobry przez przypadek. Każde dobro ma swoje źródło. Życzymy Pani Judit, by nadal ukierunkowywała ludzi ku źródle, z którego sama czerpie siły, radość, moc i nadzieję.

Amicus