Nie zdążyliśmy ochłonąć jeszcze po wrażeniach jakie wywarł na nas wypadek kolejowy pod Szczekocinami, gdy w deszczowe marcowe popołudnie wszystkie media podały kolejną tragiczną wiadomość, która wstrząsnęła całą Europą. Wypadek autobusowy wycieczki szkolnej, w której zginęło dwadzieścia osiem osób, głównie dzieci… Do mnie te tragiczne wieści dotarły, gdy właśnie zmierzałem samochodem na lotnisko. Tak się złożyło, że wybierałem się właśnie…. do Belgii. Zjechałem na pobocze i przez chwilę jadąc bardzo wolno myślałem o tym co usłyszałem.
W Belgii byłem nie po raz pierwszy, ale nigdy ten kraj nie witał mnie on taką atmosferą jak teraz. Wszyscy mówili tylko o jednym, w mediach dominowały zbliżone tematy – rekonstrukcja zdarzeń sprzed wypadku, debaty dotyczące powodu tragedii. Wszędzie wyczuwało się smutek i ogólne przygnębienie. Witryny sklepów ze sprzętem RTV rozświetlone były tymi samymi, tragicznymi obrazami. „Belgia – niby kraj niewierzących, a tak potrafi się zjednoczyć w obliczu tragedii” – taki komentarz słyszałem od kilku Polaków mieszkających w Belgii. Pewien polski ksiądz pracujący w małej parafii w Roux-Miroir stwierdził, że takiej frekwencji na Mszach św. jak w tym tygodniu nie było już bardzo dawno.
Piątek był dniem żałoby narodowej. O godz. 11 cały kraj oddał cześć tragicznie zmarłym. Zatrzymano na moment wszystkie pojazdy komunikacji miejskiej, z różnych stron dobiegało przeraźliwe wycie syren, ludzie przystawali w zadumie. Widziałem różne oblicza Brukseli, codzienne i świąteczne, ale nie takie: poważne, smutne, wzniosłe.
Chcąc jak zawsze maksymalnie wykorzystać czas mojego pobytu w miejscu, gdzie można coś ciekawego zobaczyć, wybrałem się na spacer po Brukseli również w sobotę. Oczywiście, nie spodziewałem się, że taki kraj jak Belgia – centrum Europy - spowity będzie żałobą w nieskończoność, ale to co zobaczyłem na ulicach Brukseli zabrzmiało dla mnie strasznym dysonansem. Z atmosfery kilku poprzednich dni nie pozostało nic… Miasto bawiło się w najlepsze. Zewsząd dobiegał gwar, śmiech, muzyka. Wysoka jak na tą porę roku temperatura spowodowała, że zaludniły się ogródki przy kawiarniach i restauracjach. Przez ulice przewijały się małe grupki rozbawionych nastolatków różnych narodowości. To, co widziałem nie miało nic wspólnego ani z żałobą i smutkiem po tragicznych wydarzeniach sprzed zaledwie kilku dni, ani z atmosferą Wielkiego Postu, który właśnie przeżywamy. Jedynym elementem świadczącym o tym, co we wtorek się stało były opuszczone jeszcze do połowy flagi państwowe i czarne wstążki w niektórych miejscach będących wizytówkami miasta. Szczątkowe migawki można było zaobserwować w niektórych telewizyjnych serwisach informacyjnych. Ten barwny, wielokulturowy kraj coraz bardziej mnie rozczarowywał.
Z drugiej jednak strony, czy mam prawo sądzić i krytykować społeczność belgijską? Myśl, która po chwili przyszła mi do głowy to analogia tego, co widzę do niektórych pamiętnych sytuacji, które przeżywaliśmy również w Polsce. Po śmierci bł. Jana Pawła II ręce w geście braterstwa i pojednania wyciągnęły do siebie strony nawet najbardziej zagorzałych konfliktów. Milkły waśnie, ludzie ze łzami w oczach i bez słów wpadali sobie w ramiona.
Jak nietrwałe były szlachetne gesty wykonywane w tych chwilach, jak ulotne były deklaracje pojednania przekonaliśmy się już po kilku tygodniach. Takich sytuacji w naszym kraju było o wiele więcej. Nie sposób tutaj nie wspomnieć chociażby o tragedii pod Smoleńskiem.
Zastanawia się mnie co musiałoby się wydarzyć, aby człowiek naprawdę głęboko się nad swoim życiem zastanowił i zechciał je zmienić. Jeśli nie skłania nas do refleksji marność człowieka wobec takich żywiołów jak tsunami czy trzęsienie ziemi, to co skłoni?
Jeśli liczne konflikty międzynarodowe, wojny domowe, zamachy, które coraz częściej obserwujemy nie są dla nas powodem do zatrzymania się w codziennym pędzie i zadumy, to co nim będzie?
Czy zawsze tak będzie, że tylko tragedia dotykająca człowieka bezpośrednio lub kogoś z jego najbliższych potrafi wyzwolić w nim prawdziwą i szczerą chęć dokonania radykalnych zmian w życiu?
Konrad