• Foto-05.JPG
  • Foto-06.JPG
  • Foto-08.jpg
  • Foto-01.jpg
  • Foto-07.jpg
  • Foto-04.JPG
  • Foto-02.jpg
  • Foto-03.JPG

Prawdziwa przyjaźńGłównym urokiem młodości jest przede wszystkim radość z życia, uśmiech, nadzieja, marzenia. Z drugiej strony młodość jest potwornie ciężkim przypadkiem i chyba nie ma nikogo, kto by z tego wyszedł bez powikłań. Gdy jest się nastolatkiem to przyjacielem jest poniekąd cały świat. Ale kiedy przychodzi młodość, czyli powolne dorastanie, wtedy przyjaźń staje się luksusem, jak kąpiel bąbelkowa. Szczególnie jest ona wtedy wartościowa, gdy wcześniej wzrastało się w osamotnieniu. Bywa, że ma się dwadzieścia lat; ale z życia nie zna się nic poza smutkiem, łzami, lękiem, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości życia. A warto przecież pamiętać, że młodym jest się tylko raz, ale pamięta się o tym całe życie. Ten oto wstęp prowadzi mnie w stronę konkretnej osoby i jej dotychczasowego życia. Wielokrotnie będąc sam młodym słyszałem, że czas młodości jest czasem szczęścia. Czy tak zwykle bywa? Minęło w tym momencie czternaście miesięcy od czasu, gdy dane mi było poznać osobę w dość niecodziennych okolicznościach. Do dziś noszę w sobie obraz z tego akademickiego spotkania. Wprawdzie dotyczyło ono spraw wyjazdowych za granicę, ale już wtedy usłyszałem z ust mojego rozmówcy, wiele głębokich, dojrzałych - i niestety - nie zawsze radosnych wspomnień z minionych lat. Kuba, który dotychczas marzył o swoim wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, na chwilę zostawił ciemniejsze karty rodzinne, a skupił się nad tym, co czekało go za kilka tygodni.

Świadom o możliwości wyjazdu na kilka dni za ocean, by spełnić swoje noszone od lat marzenia, przykuły jego uwagę do każdego słowa odnoszącego się do planowanej podróży. Już wtedy uderzyła mnie wielka dojrzałość Kuby, który skrzętnie notował wszystkie moje uwagi. Słuchając ich chłonął jak powietrze w przekonaniu, że to jedyna i niepowtarzalna okazja. Tak też się stało. Nadszedł czas, gdy Kuba wraz z innymi stanął własnymi nogami na ziemi amerykańskiej. Nastąpiła oczekiwana radość na tyle mocna, że trudno było podziwiać oczyma „nowy świat”, gdyż łzy szczęścia i niedowierzenia zatracały wyrazistość rzeczywistości. Od tego momentu zegar Kuby zaczął inaczej wskazywać godziny. Zbyt szybko mijały chwile, aby je w pełni kodować. Wystarczyły zapłakane oczy z radości, bo słowa stały się w tym momencie zbędne. Droga wiodła w wiosennej scenerii. Wszystko było nadzwyczaj inne. Zachwyt pozwalał dostrzegać same dobre strony amerykańskiej ziemi. Kolejne dni były kontynuacją szoku z zachwytu nad wszystkim co było nowe. Jedyną przeszkodą w naruszeniu jego kontemplacji były wydarzenia jemu bliskich osób, którym brakło dojrzałości i odpowiedzialności. Szczegóły w tym temacie warto pozostawić na marginesie.

Po kilka dniach nadszedł czas powrotu do kraju rodzinnego. Wpierw nastąpiło wspólne spotkanie z „gospodarzami”, podczas którego Kuba nie szczędził słów podziękowań i przeprosin za niedociągnięcia. Z grona męskiego najwyraźniej w tym się wyróżniał. Był świadomy, że jeśli człowiek zrobi cos niewłaściwego, należy przeprosić. Taka refleksja świadczy o wielkości człowieka. I chociaż w dzieciństwie sam doświadczył wielu upokorzeń, krzywd, cierpienia, to przez ten fakt doskonale nauczył się tak bardzo ważnych słów jak: dziękuję przepraszam, proszę. Wydawać się może, że to proste i codzienne słowa, a jednak dziś są w wielkiej cenie. Po wieczornym, wspólnym spotkaniu grupy, na chwilę rozmowy pozostałem z Kubą. Ta rozmowa naświetliła mi istotę rzeczy, a mianowicie kim jest Kuba, jaką stanowi wartość, jakim jest człowiekiem. Wystarczyło jego kilka zdań ukazujących jego przeszłość, by wiele zrozumieć z jego życia. A życie to nie tylko istnienie, to sztuka bycia w tym życiu. To, że odnalazł się w tym życiu i zachował swoją twarz i godność, to pewna odmiana heroizmu. Pomimo, że miniony czas nie szczędził mu trudnych chwil, trwał w przekonaniu, że nadejdą dni łatwiejsze i spokojniejsze. Mimo młodego wieku żył w przekonaniu, że jeżeli są chwile trudne, to kiedyś one sprawią, że życie stanie się łatwiejsze. Bo człowiek staje się silniejszy wtedy, kiedy stawia czoła wyzwaniom.

Po kilku dniach ponownego bycia na polskiej ziemi, pewnego wieczoru otrzymałem telefon. Kuba wiedząc o planowanej kolejnej mojej podróży na „Dziki Zachód” powrócił z pytaniem, czy mógłby mi towarzyszyć w planowanej podróży. Po konsultacji z jego ojcem, po przeanalizowaniu poprzedniej wyprawy i jego zachowaniu, odpowiedź była twierdząca. Rozpoczęły się intensywne przygotowania odpowiedniego programu wyjazdu. Kuba przejął na siebie większość obowiązków organizacyjnych. Dzień po dniu precyzyjnie starał się przedstawiać swoje uwagi, propozycje, sugestie. Zawarta w nich logika i otwartość na uwagi, jeszcze bardziej przekonywały mnie o słuszności decyzji co do jego towarzystwa w podróży. Nadszedł czas przez niego upragniony, kiedy ruszyliśmy na drugą półkulę, by bliżej poznać i zrealizować jego marzenia. Ze względu na fakt, iż program obejmował wiele dni w różnych zakątkach nie tylko Ameryki, nie mogło to pozostać obojętnym na codzienne emocje. Godnym podkreślenia jest to, że mój „towarzysz” spisywał się w swoich obowiązkach nienagannie, wykazując się wielka odpowiedzialnością i dojrzałością. Szybko się przekonałem, że Kuba był drugą osobą w moim życiu, która jako podróżnik stanęła na wysokości zadania, żywiąc tym samym ciekawością poznawania świata. W takim towarzystwie można, ba nawet należy, podróżować. Dzięki młodzieńczej wyobraźni, pomysłowości, wiele skorzystałem, pomimo, że niegdyś bywałem w danym miejscu, to Kuba wydobywał ze skarbców danego zakątka nowe i ciekawe wartości.

Przy tego rodzaju wysiłku, towarzyszy również pewien rodzaj zmęczenia, zwłaszcza, że na zewnątrz temperatura wynosiła 47 stopni ciepła. Bywały chwile, gdy temperatura wzrastała z powodu niecodziennych przeżyć i emocji, jak na przykład wielokrotne spotkanie z policją na terenie Meksyku. Ci liczyli na wysoką kasę. Sztuką było tak negocjować, aby zaspokoili się symboliczną kwotą. Kuba z reguły w takich sytuacjach zachowywał zimna krew, co nie znaczy, że był zupełnie obojętnym wobec takich zdarzeń. Dość powiedzieć, że na długie lata pozostanie bez tęsknoty za kolejnymi odwiedzinami Meksyku. Antidotum na tego rodzaju przeżycia, była świadomość, że w programie czekały nas kolejne atrakcje, jak odwiedziny Houston, Nowego Orleanu, Florydy, a tu Orlando, Tampa, Miami, Keys. Mimo ogromnej intensywności zwiedzania, podróżowania (przeciętnie ok. 700 mil dziennie) wciąż atrakcyjność lądu nie pozwalały na nudę czy totalne zmęczenie. Nadzwyczaj byłem zdzwiony tym, gdy dowiedziałem się, że Kuba w dotychczasowym swoim życiu najdłuższą trasę jaką odbył samochodem liczyła kilkadziesiąt kilometrów. Tak więc trzeba było wykazać hart ducha i siłę woli, by podołać nie lada wyzwaniu. Jak zwykle bywa, wszystko co piękne, urocze, ma swój początek i koniec. To prawda, że świadomość powrotu do rodzinnego kraju powoli Kubie dawała się we znaki. Pierwszy tak długi pobyt poza domem, nie mógł być pozbawiony tęsknoty. Wciąż jednak towarzyszyły bogate doznania z poznania tyle pięknych zakątków, które rekompensowały nasilającą się tęsknotę za domem rodzinnym.

Kiedy stanęliśmy już niemal na polskiej ziemi, przyszedł czas na podsumowanie. Trudno było je wyrazić w kilku słowach, zdaniach. Ogrom pozytywnych doznań, wielość sympatycznych spotkań, wymagał czasu na spokojne podsumowanie. Rzeczywiście, wielokrotnie takie chwile miały miejsce. Natomiast, dziś powracamy do tamtych chwil wydobywając z nich wiele pouczających treści. W perspektywie jawią się kolejne wakacje. Jaki kształt ich będzie, za wcześnie by dziś o tym mówić. Natomiast, nie jest za wcześnie, ani za późno, aby jeszcze raz odnieść się do tamtych chwil, szczególnie w kontekście Kuby jako towarzysza podróży. Nie sposób jest by przedstawić wszystkie elementy dające obraz wartości jego osoby. Chcę w tym miejscu jeszcze raz podziękować Kubie za jego inteligentne, myślące, otwarte i bardzo dojrzałe podejście do obowiązków. Jego stoickie zachowanie w wielu trudniejszych sytuacjach było wartością dodaną. Pełna pokory i służebności jego postawa podbijała serca wielu przypadkowo spotkanych osób. Z podziwem odnosiłem się do jego umiejętności językowych i radzenia sobie z nowymi wyzwaniami. Jego zainteresowania i chęć poznawania świata, czynią go osobą o wielkiej wrażliwości, otwartości i tęsknoty za nową formą edukacji. Jakże trafnie naszej relacji odpowiadają słowa Eurypidesa „Jeden lojalny przyjaciel jest wart dziesięciu tysięcy krewnych”. Jest faktem, że chcąc być czyimś przyjacielem, trzeba stać się godnym tej przyjaźni. Nie ma nic piękniejszego nad przyjaźń, co może zaproponować człowiek drugiemu człowiekowi. Najlepsi przyjaciele – bez względu na to, jacy są albo jak bardzo nas czasem zranią – i tak nimi zawsze będą. Nikt nie jest doskonały. Błędy przyjaciół są do wybaczenia; to właśnie sprawia, że przyjaźń jest prawdziwa. Przyjaźń jest najtrudniejszą rzeczą na świecie do wyjaśnienia. To nie jest coś, czego nauczysz się w szkole. Uczmy się przyjaźni opartej na właściwej aksjologii.

Amicus