• Foto-05.JPG
  • Foto-03.JPG
  • Foto-04.JPG
  • Foto-06.JPG
  • Foto-07.jpg
  • Foto-02.jpg
  • Foto-01.jpg
  • Foto-08.jpg

Wychowawcze oddziaływanie poezji wyraża się w kształtowaniu wyobraźni i uczuć, w inspirowaniu aktywności twórczej, w rozszerzaniu zakresu doświadczeń indywidualnych człowieka. Wielu powiada, że poezja leczy rany, jakie zadaje rozum. Zatem przeżycia estetyczne, towarzyszące poznawaniu utworów poetyckich, czynią nas wrażliwymi na piękno języka, na złożoność formy, wyrabiają smak literacki. Wywołana fascynacja utworem literackim pozwala niejednokrotnie odczuć jego humanistyczny sens, zawartą w nim myśl przewodnią. A życie pędzi wciąż do przodu, coraz prędzej gna i bryka i czasami w tym pośpiechu coś ważnego nam umyka. Tym czymś, jest właśnie poezja. Ci, którzy wiersze piszą lub czytają, są lepiej wychowani, czyli ukształtowani niż ci, którzy tego nie robią. Żyją w wielu światach, realnych i werbalnych, widzą więcej, czują więcej, lepiej się komunikują ze światem. Wyrażają to, co niewyrażalne, słyszą to, co zagłuszone. Poezja - w tajemniczy sposób - nigdy nie przestaje wychowywać zarówno poetów jak i ich czytelników. Prezentujemy mały tomik poezji autorstwa Cezarego Lipka.

Autor urodzony w Parczewie, do 1983 r. mieszkał w Zamościu (absolwent I LO im. Jana Zamoyskiego), obecnie mieszka w Warszawie. W roku 1988 obronił pracę magisterską na SGGW w Warszawie. W latach 1993-1997 uczestnik studium biblijnego przy Wydziale Teologicznym TJ w Krakowie, zaś w latach 2001-2003 odbywał studia podyplomowe teologiczno-pedagogiczne na Papieskim Wydziale Filozoficznym ,,Bobolanum” w Warszawie. Od 1996 r. zajmuje się publicystyką historyczną i hagiografią. Współpracował z kwartalnikiem ,,Pro Fide, Rege et Lege”, tygodnikiem ,,Myśl Polska”, dziennikiem ,,Nasz Dziennik”. Od roku 1982 uprawia poezję. Od r. 2010 członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich. Jest autorem dwóch tomików wierszy: „Gloria victis” (2005) i „Klub samotnych serc” (2010). Obecnie – poniżej prezentujemy kolejny jego tomik ,,Głosy z zaświatów”.

Spotkanie w zaświatach

 

Nić życia mi nie przerwałaś

Gdy mnie wezwałaś do siebie

Ujrzałem przerażający błękit

I twoje smutne spojrzenie

Które odnalazłem później

W jasnogórskiej ikonie

 

Wróciłem

Z przerażającym płaczem

Lat miałem wtedy

Nie więcej jak pięć

 

Wszyscy święci Pańscy

 

Opętane zwierzęta

Nieposłuszne i gnuśne

Rozbiegły się

 

Mam je sprowadzić

Przywołać do porządku

Jak?

 

Wzywam Niebo na pomoc

Płaczę bezsilny i biegnę

Ze łzami w ramiona babci

 

Wszyscy potem się śmieją

Tylko ja milczę

Bo ktoś usłuchał

Mojego wołania

Ktoś nie stąd

 

Krok nad przepaścią

 

Ujrzałem ciemną otchłań

I zadrżałem

… Ale nas zbaw ode złego!

… Ale nas zbaw ode złego!

 

Jestem tu z tobą

Żyjący Na Wieki

Śpij spokojnie

To się już nigdy nie zdarzy

 

Sen o Hiroszimie

Śledzę jego lot

Nagle niknie za horyzontem

Na niebie pojawia się

Złowieszczy znak

 

Strach tylko

Strach

Ucieczka w przeciwną stronę

 

Już jestem w ogrodzie Matki

Tu nawet kula ognia

Niegroźna

 

W drodze do Emaus                                        

 

Kim jesteś nieznajomy?

Przerwij swe milczenie

Tak wielki szmat drogi pozostał przed nami

Musimy zdążyć do Emaus przed zmrokiem

 

Pamiętasz chyba ten przedziwny sen

Znalazłeś się wtedy sam na cmentarzu

Na głowie miałeś osobliwe nakrycie

W skupieniu odmawiałeś modlitwę za zmarłych

 

Słusznie twe myśli wtedy się zwróciły

Do mojej ukochanej córy o imieniu Edith

W czasie pogardy przyszło jej złożyć

Ofiarę za szczęście całego Narodu

 

Teraz twoje myśli nurtuje rzecz inna

Więc stańmy może na tą krótką chwilę

Chcę ci powiedzieć coś bardzo ważnego

By twoje serce doznało pociechy

 

Jest na tym świecie kobieta bez skazy

Musisz mi uwierzyć – to też moja córa

Gdy ją zobaczysz – pocałuj ją lekko

I się nie lękaj – ona cię zrozumie

 

Staniecie w milczeniu patrząc sobie w oczy

Potem się czule spotkają wasze dłonie

Ty jej później powiesz jakieś miłe słowo

A co będzie dalej – tego ci nie powiem

 

A więc żegnaj pielgrzymie - jeszcze się spotkamy

Mi się wypada teraz rozstać z tobą

W domu mego Ojca mieszkań jest wiele

Miejsca nie zabraknie dla ciebie i dla niej…


Pisałem 28 II 2011 r. przed szóstą nad ranem

 

Dłonie

I

Warszawa 18. kwietnia 2012 roku

Okolice Dworca Centralnego

Jestem w jej samochodzie

Nie pocałowałem jej

Położyłem tylko swą dłoń

Na jej gorącej dłoni

Milczę

Patrzę jej w oczy

 

II

Dłoń spotyka się z dłonią

Jest przewodnikiem wyrocznią

Dłoń kobiety nie rozstaje się

Z dłonią mężczyzny

 

- Widzisz ten most?

 Dwa miasta podzielone wyrokiem historii

 Podzielone rzeką, która teraz

 Bardziej łączy niż dzieli

 

- Hledam cestu k nadraži…

- Tamhle… Vlak směr Frydek-Mistek – druhe nastupišti!

 

 Jedeme

 Divame se kolem

 

- Ted` uvidiš kde bydlil moj otec

- Ano!

- Jsme přesně na Slesku

 Musim rict - citim se vyborně!

- Ja mam take takovy pocit…

 

III

Podróż marzeń

Podróż wgłąb samego siebie

Ponowne zanurzenie się

W wodach płodowych

 

- Dlaczego drżą ci dłonie?

- Przy tej studni spotkał się z kobietą…

- Co powiedział jej?

- ,,Podaj mi wody jestem spragniony!’’

- Usłuchała go?

- Była zdziwiona że ją o to prosi…

- A czy rzeczywiście chodziło mu o wodę?

- A czy tu jesteśmy z powodu dobrego klimatu i słońca?

 

Dłoń kobiety chwyciła dłoń mężczyzny

Dłonie mężczyzny pozbyły się drżenia


 Pisałem 19 IV 2012 r. po 22.00

 

Chcę ci powiedzieć…

 

Dlaczego mnie

Nędznemu robakowi

Objawiłeś te rzeczy

W żaden sposób

Na to sobie nie zasłużyłem

Jestem człowiekiem o nieczystych wargach

Nie wiem czy jestem w stanie odnaleźć

Twe drogi

 

Pozwoliłeś mi ją poznać

Osobę o drobnej sylwetce

Czarnych prostych niezbyt długich włosach

Uroczym spojrzeniu i przemiłym głosie

Sprawiłeś, że moje serce zaczęło bić

Dla niej

 

Jak mam jej to powiedzieć?

- Już wiem …

Ujmę to tak

Jak mój najlepszy orędownik w Niebie

Każdy dzień jest wojną

Toczoną ukrycie z mocami ciemności

Można zawsze upaść

Przegrywając drobną potyczkę

Lecz z tej ostatecznej batalii

Trzeba wyjść zwycięsko

Bo gdy staniemy w Dolinie Jozafata

Za nami iść będą nasze własne czyny

 

Dlatego na kolanach będę

Prosił ciebie Panie

Przymnóż jej wiary

I nie tylko jej ale i mnie

Bo zdążyłem zrozumieć

Jedno jesteśmy

By w ciemnej dolinie

Zła się nie ulęknąć

Chwycić w chwili próby

Twą pomocną dłoń


 Pisałem wieczorem 15 V 2011 r.

 

Wiersz o miłości

On:

Piękna jesteś przyjaciółko moja

Ale kocham cię nie z powodu urody

Jest w tobie coś takiego

Czego nie są w stanie opisać słowa

 

Ona:

Zawsze gdy go widzę

Ogarnia mnie niepokój

Czuję że wie o mnie więcej

Niż sama wiem o sobie

 

On:

Jakiż jest urok jej oczu

Choć często widzę je podkrążone

Czyta za dużo

A może jest to ślad po upojnej nocy… ?

 

Ona:

Jest jakiś inny od mężczyzn, których znam

W jego spojrzeniu jest jakby troska

Pewnie myśli za dużo o mnie

A może w nocy rozmawia z Bogiem… ?

 

Bóg:

Nigdy bez przyczyny nie łączę ludzi ze sobą

Moje drogi są proste

Tylko wy zawsze potraficie je pogmatwać

Słuchacie częściej nie Mnie tylko swoich braci…

 

On:

Czy naprawdę ją odnajdę?

Czuję się wypalony

Zmęczony życiem

Niezaradny

Niech sama zdecyduje czy zachce być ze mną…

 

Niepewność jutra

I

To ja ciebie wybrałem Dawidzie

Najbardziej ze wszystkich niepozornego

Na pasterza Izraela

Nie pozbyłeś się jednak słabości

 

Prawdziwie zaślepiła cię ta kobieta

Musiałem z gniewem na to wszystko patrzeć

Biedny Uriasz gorliwie spełnił twoje polecenie

Myślał, że przelewa krew dla dobra Ojczyzny

Dobrze jednak, że w końcu zrozumiałeś

Niecność swego postępowania

Napisałeś słowa które teraz powtarza

Każdy kto się do Mnie zbliża

 

II

Panie!

Dlaczego serce moje uległo

Urokowi tej cudzoziemki?

Jeśli mi ją zabierzesz

Moje życie straci sens

Pogrążę się w rozpaczy

Która nigdy nie zniknie

 

Ty Panie

Zawsze masz ją przed swymi oczami

Wiesz lepiej ode mnie

Tylko w moim kraju może być szczęśliwa

To przecież

Najspokojniejsze na tym świecie miejsce

Tak pięknie mówi po polsku

Bez pamięci rozkochała się

W literaturze znad Wisły

Dla niej bije jej serce

 

Mam do ciebie prośbę

Panie

Będzie lepiej jak zabierzesz mnie od niej do Siebie

Bez znaczenia będzie, że nie napiszę

Iluś tam nowych wierszy

Przynajmniej odzyska spokój ducha

U boku męża i dziecka

 

Chyba, że Ty Panie

Chcesz koniecznie poplątać nasze losy

Rzucić nas w wir wydarzeń

Wojny, która nas jak wszystkich zaskoczy

Może wtedy rany zostaną uleczone

Jedno do drugiego przylgnie

I się rozpłacze ze szczęścia

 

Nigdy nie uderzaj laską dwa razy

 

- Drogi przyjacielu

Zdarzyło się ci kiedyś może

Stanąć z Bogiem twarzą w twarz?

Spuszczałeś w trwodze ku ziemi swój wzrok

Wstrząsany zimnym dreszczem?

Milczysz…

- Wiem kim jesteś…

Nie mam serca z kamienia…

- Nie przypominaj mi tego niegodziwca

Przyszedłem by ci pomóc!

- Myślisz, że Bóg mnie wysłucha?

- Ona nie wierzy, że ci się to uda…

Ale ty musisz!

- Mam być cierpliwy?

- On przychodzi zawsze niespodziewanie…

- To znaczy…?

- Mamy zawsze chodzić jego ścieżkami…

I o nic się nie martwić

- Żegnaj Patriarcho!

Wlałeś spokój do mojego serca

- Życzę ci by się wszystko nie skończyło na Górze…

- Nebo!

- Tak

Dlatego nie uderzaj nigdy laską dwa razy

 

Nikt nie chce być pojony octem

 

- Dlaczego płaczesz?

Płacz to rzecz niewieścia

- Czyż Chrystus nie zapłakał

Spoglądając z góry

Na święte miasto Jerusalem

- Mów co cię trapi!

- Popadłem w stan przygnębienia

Ona jest tego przyczyną

Nad Wisłę przybyła

Ze słonecznej krainy cara Symeona

Z tych nieszczęsnych Bałkanów

Które poruszą wyznawcy Proroka

Fałszywego rzecz jasna

Bóg to objawił Janowi

- A tobie co powiedział Pan?

- Wszystko było podobnie

Jak w tym mrocznym filmie

Pamiętam jego tytuł

Kozijat…

- Kozijat rog

- Tak właśnie

- Czy ona wie o tym?

- Może i nie

Kiedy jej to powiem

Pomyśli -

Nigdy mnie to nie spotka

Nie posłucha mnie wcale

- Jesteś mi bratem poeto

Na mój głos także zatykali uszy

A potem przyszedł Nabuchodonozor

I wszystko się sprawdziło

- Masz rację Jeremiaszu

Nikt nie chce być pojony octem


Pisałem w dniu 8 VI 2011 r. w drodze do rodzinnego Zamościa, a dokończyłem w Zamościu 9 VI 2011 r., w dniu swoich urodzin.

 

Ukryte słowa

Nie rozumiem tego snu

Ujrzałem jadowitego węża

Chwyciłem go za głowę

I udusiłem…

- Szczęśliwy człowieku

Pan obdarzył cię łaską…

- Kim jesteś?

- To ja wyjaśniłem widzenie władcy

- Tajemnicze słowa

Napisane na ścianie niewidzialną ręką…?

- Tobie wieszczę sławę i potęgę

Nie śmierć i upadek…

- Powiedz mi coś o rogu..

- Który miał usta i mówił bluźniercze słowa?

- Tak!

- Czy to już za nami?

- Raczej przed…

- Pan zapieczętował słowa!

- Pan właśnie zerwał pieczęcie!

- Danielu!

Cały drżę przed tobą

Nie mów nic więcej!

- Jesteś solą ziemi poeto

Nie możesz zawieść Pana

Czasy mesjańskie nadeszły

- Więc i mnie czeka jaskinia…?

- Pan pośle Archanioła Michała…

- Ja się do niego…

- O niej też nie zapomnij…

Bądź zdrów!


 Pisałem w dniu 29 września 2011 r.

 

Serce, które nie kłamie

 

Nocy majowa

Nocy cudów i niespodzianek

Nagłych poruszeń duszy

I niewinnych spojrzeń

Co ty mi przyniosłaś?

 

Tyle już padło słów

Tyle wylano łez

I odprawiono modlitw

Wszystko daremnie?

 

Spójrz na nią

Zakłada wciąż te same maski

Zdania układa zgrabnie

W dyplomatyczne formuły

W końcu staje przed tobą nieruchoma

Niczym słup soli

Czy to ją zbawi?

 

Dobrze znasz ten stan

Duchowego zawieszenia

Czujesz to kolejny raz

Ona tkwi w tobie

Raz jest piołunem

Raz miodem

 

Zaczekaj

Zaczekaj proszę

Idzie do ciebie…

Chce ci coś powiedzieć…

Zaczekaj na nią!


 Pisałem w dniu 7 II 2011 r. w drodze z Zamościa do Warszawy

 

Jedni drugich brzemiona nosicie

 

I

Herodzie!

Potomni nie będą pamiętali

Odnowionej przez ciebie Świątyni

Nie takiej zresztą

Jaką opisał Ezechiel

Tylko twoje polecenie

Zrodzone ze strachu

 

Twoja ziemska władza

Sięgnęła właśnie kresu

Skazałeś się królu

Na wieczne potępienie


 

II

Mała sfera pełna ciepłych kolorów

Rozjaśniona nieziemskim blaskiem

Tam się radują obecnością Boga

Małe niewinne istoty

 

Jedna z nich

Uśmiechnęła się właśnie do mnie

Wyciągnęła swą maleńką dłoń

A ja ją delikatnie dotknąłem

Swoją dorosłą dłonią

 

Bardzo się starałeś…

Idź

Powiedz jej:

 Bóg ci wszystko wybaczył

Idź do niej

Nie bój się…


 Pisałem w dniu 3 II 2011 r. w drodze z Warszawy do rodzinnego Zamościa

 

Głos wołającego na pustyni

 

Nie wiedziałem Panie

Kim jestem

Nie przypuszczałem Panie

Dla kogo żyję

Musiałeś przyprawić szron

Moim włosom

Uczynić moje usta

Mieczem obosiecznym

Wszedłem niepewnym krokiem

Między synów i córki Przymierza

Wszedłem i się nie potknąłem

 

- Jesteśmy z tobą

Nie lękaj się

My jeszcze dłużej czekaliśmy

Urodził się wbrew wszelkiej logice

Najwyższy sam nadał mu imię

Mieszkańców naszej krainy ogarnęła trwoga

 

- I ja widzę trwogę w ich oczach

Są bezsilni nic nie mogą mi zrobić

Słuchają każdego mojego słowa

Mimo to żyję w niepewności

 

Co ja Panie w nich pozostawię?


 Pisałem 5 XI 2011 r.

 

Z głębokości wołam do Ciebie, Panie!


 


Słońce ma się ku zachodowi

Czy je potrafisz zatrzymać, Panie?


- Oto jestem!

Ty mnie wołałeś?

- Zima dziwnie łagodna jest tego roku

Dobrze wiem co zwiastuje

Wolę tego na własne oczy nie widzieć

- Gdybym cię teraz posłał do krainy cieni

Któż by o Mnie zaświadczył?

- Czy i dla niej będę świadectwem?

- Już jesteś!

- Tracę ją bezpowrotnie...

- Gdy nastanie Noc

Wszystko stanie się inne

Poczujesz ciepło jej dłoni...

- Czyż większa może być ciemność

Od tej w której się znalazłem?


Z głębokości wołam do Ciebie, Panie!


 Pisałem 23 I 2012 r. przed północą

 

Sąd nad krytykiem


Pragnę cię wypluć ze swych ust

Obłudniku

Piewco tandety i grafomaństwa

Zawiodły cię szare komórki

Nie wsłuchałeś się wystarczająco wnikliwie

Przeoczyłeś to co najważniejsze


Jesteś żałosny

Twierdzisz, że mnie kochasz

Kochałeś słodkie układziki

Kochałeś samego siebie

Nie mów teraz, że pracowałeś wytrwale

W służbie literatury


Rozprawiłem się już z tymi

Luminarzami pióra

Świecącymi fałszywym blaskiem

To ty ich wykreowałeś

Postawiłeś na piedestale

Zgrzytają zębami i płaczą

Teraz przyszła kolej na ciebie


Czas miłosierdzia dawno się już skończył

Przyszedł czas krwawej odpłaty


 

Pieniądze którymi szafowałeś

Nic już nie są warte

Spłoną razem z tobą


Idź precz!


Pisałem 15 I 2012 r.