Wychowawcze oddziaływanie poezji wyraża się w kształtowaniu wyobraźni i uczuć, w inspirowaniu aktywności twórczej, w rozszerzaniu zakresu doświadczeń indywidualnych człowieka. Wielu powiada, że poezja leczy rany, jakie zadaje rozum. Zatem przeżycia estetyczne, towarzyszące poznawaniu utworów poetyckich, czynią nas wrażliwymi na piękno języka, na złożoność formy, wyrabiają smak literacki. Wywołana fascynacja utworem literackim pozwala niejednokrotnie odczuć jego humanistyczny sens, zawartą w nim myśl przewodnią. A życie pędzi wciąż do przodu, coraz prędzej gna i bryka i czasami w tym pośpiechu coś ważnego nam umyka. Tym czymś, jest właśnie poezja. Ci, którzy wiersze piszą lub czytają, są lepiej wychowani, czyli ukształtowani niż ci, którzy tego nie robią. Żyją w wielu światach, realnych i werbalnych, widzą więcej, czują więcej, lepiej się komunikują ze światem. Wyrażają to, co niewyrażalne, słyszą to, co zagłuszone. Poezja - w tajemniczy sposób - nigdy nie przestaje wychowywać zarówno poetów jak i ich czytelników. Prezentujemy mały tomik poezji autorstwa Cezarego Lipka.
Autor urodzony w Parczewie, do 1983 r. mieszkał w Zamościu (absolwent I LO im. Jana Zamoyskiego), obecnie mieszka w Warszawie. W roku 1988 obronił pracę magisterską na SGGW w Warszawie. W latach 1993-1997 uczestnik studium biblijnego przy Wydziale Teologicznym TJ w Krakowie, zaś w latach 2001-2003 odbywał studia podyplomowe teologiczno-pedagogiczne na Papieskim Wydziale Filozoficznym ,,Bobolanum” w Warszawie. Od 1996 r. zajmuje się publicystyką historyczną i hagiografią. Współpracował z kwartalnikiem ,,Pro Fide, Rege et Lege”, tygodnikiem ,,Myśl Polska”, dziennikiem ,,Nasz Dziennik”. Od roku 1982 uprawia poezję. Od r. 2010 członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich. Jest autorem dwóch tomików wierszy: „Gloria victis” (2005) i „Klub samotnych serc” (2010). Obecnie – poniżej prezentujemy kolejny jego tomik ,,Głosy z zaświatów”.
Spotkanie w zaświatach
Nić życia mi nie przerwałaś
Gdy mnie wezwałaś do siebie
Ujrzałem przerażający błękit
I twoje smutne spojrzenie
Które odnalazłem później
W jasnogórskiej ikonie
Wróciłem
Z przerażającym płaczem
Lat miałem wtedy
Nie więcej jak pięć
Wszyscy święci Pańscy
Opętane zwierzęta
Nieposłuszne i gnuśne
Rozbiegły się
Mam je sprowadzić
Przywołać do porządku
Jak?
Wzywam Niebo na pomoc
Płaczę bezsilny i biegnę
Ze łzami w ramiona babci
Wszyscy potem się śmieją
Tylko ja milczę
Bo ktoś usłuchał
Mojego wołania
Ktoś nie stąd
Krok nad przepaścią
Ujrzałem ciemną otchłań
I zadrżałem
… Ale nas zbaw ode złego!
… Ale nas zbaw ode złego!
Jestem tu z tobą
Żyjący Na Wieki
Śpij spokojnie
To się już nigdy nie zdarzy
Sen o Hiroszimie
Śledzę jego lot
Nagle niknie za horyzontem
Na niebie pojawia się
Złowieszczy znak
Strach tylko
Strach
Ucieczka w przeciwną stronę
Już jestem w ogrodzie Matki
Tu nawet kula ognia
Niegroźna
W drodze do Emaus
Kim jesteś nieznajomy?
Przerwij swe milczenie
Tak wielki szmat drogi pozostał przed nami
Musimy zdążyć do Emaus przed zmrokiem
Pamiętasz chyba ten przedziwny sen
Znalazłeś się wtedy sam na cmentarzu
Na głowie miałeś osobliwe nakrycie
W skupieniu odmawiałeś modlitwę za zmarłych
Słusznie twe myśli wtedy się zwróciły
Do mojej ukochanej córy o imieniu Edith
W czasie pogardy przyszło jej złożyć
Ofiarę za szczęście całego Narodu
Teraz twoje myśli nurtuje rzecz inna
Więc stańmy może na tą krótką chwilę
Chcę ci powiedzieć coś bardzo ważnego
By twoje serce doznało pociechy
Jest na tym świecie kobieta bez skazy
Musisz mi uwierzyć – to też moja córa
Gdy ją zobaczysz – pocałuj ją lekko
I się nie lękaj – ona cię zrozumie
Staniecie w milczeniu patrząc sobie w oczy
Potem się czule spotkają wasze dłonie
Ty jej później powiesz jakieś miłe słowo
A co będzie dalej – tego ci nie powiem
A więc żegnaj pielgrzymie - jeszcze się spotkamy
Mi się wypada teraz rozstać z tobą
W domu mego Ojca mieszkań jest wiele
Miejsca nie zabraknie dla ciebie i dla niej…
Pisałem 28 II 2011 r. przed szóstą nad ranem
Dłonie
I
Warszawa 18. kwietnia 2012 roku
Okolice Dworca Centralnego
Jestem w jej samochodzie
Nie pocałowałem jej
Położyłem tylko swą dłoń
Na jej gorącej dłoni
Milczę
Patrzę jej w oczy
II
Dłoń spotyka się z dłonią
Jest przewodnikiem wyrocznią
Dłoń kobiety nie rozstaje się
Z dłonią mężczyzny
- Widzisz ten most?
Dwa miasta podzielone wyrokiem historii
Podzielone rzeką, która teraz
Bardziej łączy niż dzieli
- Hledam cestu k nadraži…
- Tamhle… Vlak směr Frydek-Mistek – druhe nastupišti!
Jedeme
Divame se kolem
- Ted` uvidiš kde bydlil moj otec
- Ano!
- Jsme přesně na Slesku
Musim rict - citim se vyborně!
- Ja mam take takovy pocit…
III
Podróż marzeń
Podróż wgłąb samego siebie
Ponowne zanurzenie się
W wodach płodowych
- Dlaczego drżą ci dłonie?
- Przy tej studni spotkał się z kobietą…
- Co powiedział jej?
- ,,Podaj mi wody jestem spragniony!’’
- Usłuchała go?
- Była zdziwiona że ją o to prosi…
- A czy rzeczywiście chodziło mu o wodę?
- A czy tu jesteśmy z powodu dobrego klimatu i słońca?
Dłoń kobiety chwyciła dłoń mężczyzny
Dłonie mężczyzny pozbyły się drżenia
Pisałem 19 IV 2012 r. po 22.00
Chcę ci powiedzieć…
Dlaczego mnie
Nędznemu robakowi
Objawiłeś te rzeczy
W żaden sposób
Na to sobie nie zasłużyłem
Jestem człowiekiem o nieczystych wargach
Nie wiem czy jestem w stanie odnaleźć
Twe drogi
Pozwoliłeś mi ją poznać
Osobę o drobnej sylwetce
Czarnych prostych niezbyt długich włosach
Uroczym spojrzeniu i przemiłym głosie
Sprawiłeś, że moje serce zaczęło bić
Dla niej
Jak mam jej to powiedzieć?
- Już wiem …
Ujmę to tak
Jak mój najlepszy orędownik w Niebie
Każdy dzień jest wojną
Toczoną ukrycie z mocami ciemności
Można zawsze upaść
Przegrywając drobną potyczkę
Lecz z tej ostatecznej batalii
Trzeba wyjść zwycięsko
Bo gdy staniemy w Dolinie Jozafata
Za nami iść będą nasze własne czyny
Dlatego na kolanach będę
Prosił ciebie Panie
Przymnóż jej wiary
I nie tylko jej ale i mnie
Bo zdążyłem zrozumieć
Jedno jesteśmy
By w ciemnej dolinie
Zła się nie ulęknąć
Chwycić w chwili próby
Twą pomocną dłoń
Pisałem wieczorem 15 V 2011 r.
Wiersz o miłości
On:
Piękna jesteś przyjaciółko moja
Ale kocham cię nie z powodu urody
Jest w tobie coś takiego
Czego nie są w stanie opisać słowa
Ona:
Zawsze gdy go widzę
Ogarnia mnie niepokój
Czuję że wie o mnie więcej
Niż sama wiem o sobie
On:
Jakiż jest urok jej oczu
Choć często widzę je podkrążone
Czyta za dużo
A może jest to ślad po upojnej nocy… ?
Ona:
Jest jakiś inny od mężczyzn, których znam
W jego spojrzeniu jest jakby troska
Pewnie myśli za dużo o mnie
A może w nocy rozmawia z Bogiem… ?
Bóg:
Nigdy bez przyczyny nie łączę ludzi ze sobą
Moje drogi są proste
Tylko wy zawsze potraficie je pogmatwać
Słuchacie częściej nie Mnie tylko swoich braci…
On:
Czy naprawdę ją odnajdę?
Czuję się wypalony
Zmęczony życiem
Niezaradny
Niech sama zdecyduje czy zachce być ze mną…
Niepewność jutra
I
To ja ciebie wybrałem Dawidzie
Najbardziej ze wszystkich niepozornego
Na pasterza Izraela
Nie pozbyłeś się jednak słabości
Prawdziwie zaślepiła cię ta kobieta
Musiałem z gniewem na to wszystko patrzeć
Biedny Uriasz gorliwie spełnił twoje polecenie
Myślał, że przelewa krew dla dobra Ojczyzny
Dobrze jednak, że w końcu zrozumiałeś
Niecność swego postępowania
Napisałeś słowa które teraz powtarza
Każdy kto się do Mnie zbliża
II
Panie!
Dlaczego serce moje uległo
Urokowi tej cudzoziemki?
Jeśli mi ją zabierzesz
Moje życie straci sens
Pogrążę się w rozpaczy
Która nigdy nie zniknie
Ty Panie
Zawsze masz ją przed swymi oczami
Wiesz lepiej ode mnie
Tylko w moim kraju może być szczęśliwa
To przecież
Najspokojniejsze na tym świecie miejsce
Tak pięknie mówi po polsku
Bez pamięci rozkochała się
W literaturze znad Wisły
Dla niej bije jej serce
Mam do ciebie prośbę
Panie
Będzie lepiej jak zabierzesz mnie od niej do Siebie
Bez znaczenia będzie, że nie napiszę
Iluś tam nowych wierszy
Przynajmniej odzyska spokój ducha
U boku męża i dziecka
Chyba, że Ty Panie
Chcesz koniecznie poplątać nasze losy
Rzucić nas w wir wydarzeń
Wojny, która nas jak wszystkich zaskoczy
Może wtedy rany zostaną uleczone
Jedno do drugiego przylgnie
I się rozpłacze ze szczęścia
Nigdy nie uderzaj laską dwa razy
- Drogi przyjacielu
Zdarzyło się ci kiedyś może
Stanąć z Bogiem twarzą w twarz?
Spuszczałeś w trwodze ku ziemi swój wzrok
Wstrząsany zimnym dreszczem?
Milczysz…
- Wiem kim jesteś…
Nie mam serca z kamienia…
- Nie przypominaj mi tego niegodziwca
Przyszedłem by ci pomóc!
- Myślisz, że Bóg mnie wysłucha?
- Ona nie wierzy, że ci się to uda…
Ale ty musisz!
- Mam być cierpliwy?
- On przychodzi zawsze niespodziewanie…
- To znaczy…?
- Mamy zawsze chodzić jego ścieżkami…
I o nic się nie martwić
- Żegnaj Patriarcho!
Wlałeś spokój do mojego serca
- Życzę ci by się wszystko nie skończyło na Górze…
- Nebo!
- Tak
Dlatego nie uderzaj nigdy laską dwa razy
Nikt nie chce być pojony octem
- Dlaczego płaczesz?
Płacz to rzecz niewieścia
- Czyż Chrystus nie zapłakał
Spoglądając z góry
Na święte miasto Jerusalem
- Mów co cię trapi!
- Popadłem w stan przygnębienia
Ona jest tego przyczyną
Nad Wisłę przybyła
Ze słonecznej krainy cara Symeona
Z tych nieszczęsnych Bałkanów
Które poruszą wyznawcy Proroka
Fałszywego rzecz jasna
Bóg to objawił Janowi
- A tobie co powiedział Pan?
- Wszystko było podobnie
Jak w tym mrocznym filmie
Pamiętam jego tytuł
Kozijat…
- Kozijat rog
- Tak właśnie
- Czy ona wie o tym?
- Może i nie
Kiedy jej to powiem
Pomyśli -
Nigdy mnie to nie spotka
Nie posłucha mnie wcale
- Jesteś mi bratem poeto
Na mój głos także zatykali uszy
A potem przyszedł Nabuchodonozor
I wszystko się sprawdziło
- Masz rację Jeremiaszu
Nikt nie chce być pojony octem
Pisałem w dniu 8 VI 2011 r. w drodze do rodzinnego Zamościa, a dokończyłem w Zamościu 9 VI 2011 r., w dniu swoich urodzin.
Ukryte słowa
Nie rozumiem tego snu
Ujrzałem jadowitego węża
Chwyciłem go za głowę
I udusiłem…
- Szczęśliwy człowieku
Pan obdarzył cię łaską…
- Kim jesteś?
- To ja wyjaśniłem widzenie władcy
- Tajemnicze słowa
Napisane na ścianie niewidzialną ręką…?
- Tobie wieszczę sławę i potęgę
Nie śmierć i upadek…
- Powiedz mi coś o rogu..
- Który miał usta i mówił bluźniercze słowa?
- Tak!
- Czy to już za nami?
- Raczej przed…
- Pan zapieczętował słowa!
- Pan właśnie zerwał pieczęcie!
- Danielu!
Cały drżę przed tobą
Nie mów nic więcej!
- Jesteś solą ziemi poeto
Nie możesz zawieść Pana
Czasy mesjańskie nadeszły
- Więc i mnie czeka jaskinia…?
- Pan pośle Archanioła Michała…
- Ja się do niego…
- O niej też nie zapomnij…
Bądź zdrów!
Pisałem w dniu 29 września 2011 r.
Serce, które nie kłamie
Nocy majowa
Nocy cudów i niespodzianek
Nagłych poruszeń duszy
I niewinnych spojrzeń
Co ty mi przyniosłaś?
Tyle już padło słów
Tyle wylano łez
I odprawiono modlitw
Wszystko daremnie?
Spójrz na nią
Zakłada wciąż te same maski
Zdania układa zgrabnie
W dyplomatyczne formuły
W końcu staje przed tobą nieruchoma
Niczym słup soli
Czy to ją zbawi?
Dobrze znasz ten stan
Duchowego zawieszenia
Czujesz to kolejny raz
Ona tkwi w tobie
Raz jest piołunem
Raz miodem
Zaczekaj
Zaczekaj proszę
Idzie do ciebie…
Chce ci coś powiedzieć…
Zaczekaj na nią!
Pisałem w dniu 7 II 2011 r. w drodze z Zamościa do Warszawy
Jedni drugich brzemiona nosicie
I
Herodzie!
Potomni nie będą pamiętali
Odnowionej przez ciebie Świątyni
Nie takiej zresztą
Jaką opisał Ezechiel
Tylko twoje polecenie
Zrodzone ze strachu
Twoja ziemska władza
Sięgnęła właśnie kresu
Skazałeś się królu
Na wieczne potępienie
II
Mała sfera pełna ciepłych kolorów
Rozjaśniona nieziemskim blaskiem
Tam się radują obecnością Boga
Małe niewinne istoty
Jedna z nich
Uśmiechnęła się właśnie do mnie
Wyciągnęła swą maleńką dłoń
A ja ją delikatnie dotknąłem
Swoją dorosłą dłonią
Bardzo się starałeś…
Idź
Powiedz jej:
Bóg ci wszystko wybaczył
Idź do niej
Nie bój się…
Pisałem w dniu 3 II 2011 r. w drodze z Warszawy do rodzinnego Zamościa
Głos wołającego na pustyni
Nie wiedziałem Panie
Kim jestem
Nie przypuszczałem Panie
Dla kogo żyję
Musiałeś przyprawić szron
Moim włosom
Uczynić moje usta
Mieczem obosiecznym
Wszedłem niepewnym krokiem
Między synów i córki Przymierza
Wszedłem i się nie potknąłem
- Jesteśmy z tobą
Nie lękaj się
My jeszcze dłużej czekaliśmy
Urodził się wbrew wszelkiej logice
Najwyższy sam nadał mu imię
Mieszkańców naszej krainy ogarnęła trwoga
- I ja widzę trwogę w ich oczach
Są bezsilni nic nie mogą mi zrobić
Słuchają każdego mojego słowa
Mimo to żyję w niepewności
Co ja Panie w nich pozostawię?
Pisałem 5 XI 2011 r.
Z głębokości wołam do Ciebie, Panie!
Słońce ma się ku zachodowi
Czy je potrafisz zatrzymać, Panie?
- Oto jestem!
Ty mnie wołałeś?
- Zima dziwnie łagodna jest tego roku
Dobrze wiem co zwiastuje
Wolę tego na własne oczy nie widzieć
- Gdybym cię teraz posłał do krainy cieni
Któż by o Mnie zaświadczył?
- Czy i dla niej będę świadectwem?
- Już jesteś!
- Tracę ją bezpowrotnie...
- Gdy nastanie Noc
Wszystko stanie się inne
Poczujesz ciepło jej dłoni...
- Czyż większa może być ciemność
Od tej w której się znalazłem?
Z głębokości wołam do Ciebie, Panie!
Pisałem 23 I 2012 r. przed północą
Sąd nad krytykiem
Pragnę cię wypluć ze swych ust
Obłudniku
Piewco tandety i grafomaństwa
Zawiodły cię szare komórki
Nie wsłuchałeś się wystarczająco wnikliwie
Przeoczyłeś to co najważniejsze
Jesteś żałosny
Twierdzisz, że mnie kochasz
Kochałeś słodkie układziki
Kochałeś samego siebie
Nie mów teraz, że pracowałeś wytrwale
W służbie literatury
Rozprawiłem się już z tymi
Luminarzami pióra
Świecącymi fałszywym blaskiem
To ty ich wykreowałeś
Postawiłeś na piedestale
Zgrzytają zębami i płaczą
Teraz przyszła kolej na ciebie
Czas miłosierdzia dawno się już skończył
Przyszedł czas krwawej odpłaty
Pieniądze którymi szafowałeś
Nic już nie są warte
Spłoną razem z tobą
Idź precz!
Pisałem 15 I 2012 r.