- Odsłony: 145
Gdy byłem jeszcze bardzo młodym chłopcem, nie znającym życia i nie mającym żadnego doświadczenia, nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie ze sobą dokonywanie złych wyborów we wczesnej młodości i z tego, że ich konsekwencje mogą często mieć wpływ na całe późniejsze życie. W domu rodzinnym, gdzie się wychowałem, nie przywiązywano szczególnej uwagi do uczenia moralności, zasad dobrego wychowania ani też do kształtowania we mnie i w moim rodzeństwie wartościowego charakteru czy osobowości, które prowadzą do realizacji konkretnych celów czy też ambicji. Przez okres mojego wczesnego dzieciństwa, to jest do 13-tego roku życia, zamieszkiwałem u dziadków, którzy okazywali mi wiele miłości, ale jednocześnie brakowało mi tak potrzebnego dla dorastającego chłopca autorytetu i dyscypliny. Dopiero po ukończeniu 13 lat zamieszkałem z matką, ojczymem i pięciorgiem młodszego rodzeństwa, którzy dotychczas utrzymywali ze mną jedynie zdawkowe kontakty i nie było między nami prawie żadnej więzi emocjonalnej. Tak więc przejście z pełnego troskliwości i miłości domu babci i dziadka do domu rodziców było dla mnie bardzo trudnym momentem przełomowym, tym bardziej, że ojczym, od pierwszych dni mojego zamieszkania z nim, zaczął zbyt często „wychowywać” mnie pasem, co z biegiem czasu nasiliło się tak, że stałem się upartym, zamkniętym w sobie chłopcem, który chodzi własnymi drogami.
- Odsłony: 149
Kochana Matko, dziś myślami przenosimy się do Francji, do Lourdes, gdzie dokładnie 167 lat temu, w czasie 18 spotkań, objawiłaś, Matko Najświętsza, swoje orędzie szesnastoletniej, biednej dziewczynce, Bernadecie Soubirous. I choć od tego czasu odnotowano tam ponad 30 tysięcy uzdrowień, to nie woda uzdrawia, ale Pan Bóg za Twoim, Maryjo, wstawiennictwem. Przecież woda ze źródła bijącego pod Masabielską Grotą niczym w swoim chemicznym składzie nie różni się od zwykłej wody, a jednak tysiące pielgrzymów doznało uzdrowień – nie tylko fizycznych, ale i licznych nawróceń. I dzisiaj, obchodząc Światowy Dzień Chorego, ustanowiony przez świętego Jana Pawła II z wielkiej troski o chorych, prosimy o uzdrowienie z chorób dla naszych cierpiących bliskich oraz zupełnie nieznajomych. A dla nas samych prosimy o uzdrowienie duchowe, które da nam siłę i odwagę do stanowczego odrzucenia kłamstwa.
- Odsłony: 158
Zapewne każdy z nas w swoim życiu przeżywał jakieś sukcesy, ale także i porażki. W momencie przeżywania obu, z pewnością towarzyszyły nam różne stany emocjonalne, stany smutku, radości, stany uczuć niepewności czy napięcia. Z jednej strony, to takie naturalne przeżycie, zaś z drugiej strony bywa bolesne, wprost trudne do zaakceptowania doświadczenie – szczególnie porażki. Takie jest jednak życie, że serwuje nam ono różne przeżycia. Porażka boli najbardziej wtedy, gdy oprócz Ciebie, wierzyli też w nią inni, ba nawet wszystko czynili, aby nastąpiła. Bo tak to już jest, że najwięcej radości z naszych porażek, a nie sukcesów maja pseudo przyjaciele, koledzy, znajomi. Pomimo tego, nie wstydźmy się nigdy porażek, bowiem to one najwięcej nas uczą. I może wydawać się dziwną, wprost nie do przyjęcia tezą, że porażka daje nam zwykle więcej niż wygrana. Porażka to jak dobra nauczycielka, która uczy nas życia, hartu ducha. I nie szkodzi, że wielu z twojej porażki będzie robić radosne święto, by wznieść się nad własne słabości. Ale, jeśli myślisz o jakimkolwiek zwycięstwie, bohaterstwie wiedz, że pierwej przyjdzie porażka. To ona musi wpierw nas przygotować do zwycięstwa. Bo w życiu gorycz porażki przeplata się z nektarem sukcesu, tworząc witraże codzienności. I należy pamiętać, że prawdziwego zwycięzcę poznaje się po tym, jak znosi porażkę. I bywa – zresztą dość często, że człowiek zaczyna pływać na nieskończonej fali potyczek i porażek, ledwie wygrzebie się z jednych, dostaje od razu po głowie, żeby nie było mu za dobrze. Porażki są konieczne, potrzebne. To dzięki nim nasze zwycięstwa bardziej nam smakują.
- Odsłony: 211
Miśka, pamiętam - tak zawsze do mnie mówiłeś. Ale wiesz co jeszcze pamiętam? Te nieprzespane noce, jak biłeś nas, mamę, jak wykrzykiwałeś, że nas nie kochasz, wyzywałeś od najgorszych. Wiem, to nie Ty, to alkohol. Jak dzieci wytykały nas palcami, bo nasz tata pije, bo leży pijany na ławce, bo koledzy go znowu przynieśli do domu, bo nie było go na dniu ojca w szkole, bo stał pod sklepem. Wiem, to nie Ty - to alkohol. Jak sprzedawałam co wtorek gazety, jak wynosiłam z piwnicy butelki po alkoholu, bo chciałam choć trochę pomóc mamie. Wiem, to nie Ty - to alkohol. Oczy mamy, tego nigdy nie zapomnę! Jak w człowieku którego kochała dostrzegła zupełnie inną osobę. Jak całymi dniami pracowała, jak robiła wszystko, żeby nikt nie wiedział. Jak się kiedyś uśmiechała, teraz już nie uśmiecha się w ten sposób, jak walczyła o Ciebie. Wiem, to nie Ty, to alkohol. Jak wyjeżdżałeś do pracy, pakowałam wtedy swoją małą walizeczkę i chciałam jechać z Tobą. Jak płakałam na dworcu, jak przywoziłeś nam zabawki, słodycze. Jak myślałeś, że to nam wszystko wynagrodzi. Jak zamiast bawić się z nami tymi zabawkami, wychodziłeś do kolegów i piłeś. Wiem, to było silniejsze od Ciebie, bo to nie Ty, to alkohol. Jak policja przyjeżdżała do naszego domu, jak musieli Cię wyprowadzać w kajdankach, jak patrzyli wtedy na nas, jak inni patrzyli na nas z tego powodu. Ale wiesz co jeszcze pamiętam? Nasze wspólne wakacje, jak byliśmy w Kołobrzegu, jak było super, jak kupowałeś nam lody, jak mama się uśmiechała, jak uczyłeś mnie jeździć na rowerze, jak nosiłeś mnie na barana. Jak wygłupialiśmy się łaskocząc w łóżku, jak chodziliśmy na spacery, jak obiecywałeś, że tak już będzie zawsze, jak się starałeś.
- Odsłony: 256
W epoce Oświecenia po raz pierwszy na szeroką skalę zanegowano chrześcijańskie wartości duchowe, podjęto próby filozoficznej i politycznej walki z tradycyjną religijnością i teocentryczną wizją świata i człowieka. To od tego czasu swoje początki mają ruchy okultystyczno - lucyferyczno – masońskie. Oświecenie nie zdołało jednak zniszczyć ducha chrześcijańskiego, dało jednak poważne podwaliny pod następne etapy walki z chrześcijańskim systemem wartości. Ich wysyp nastąpił w XX wieku. Postmodernizm (a także New Age, liberalizm, gender) to ruch filozoficzno-kulturowo-religijno-społeczny, który zakwestionował tradycyjne wartości. Według założeń tego ruchu pięknem i dobrem jest wszystko, co wydaje się takim dla subiektywnego ego. Według postmodernistów, nie ma obiektywnych kategorii, które opisywałyby czym jest dobro, prawda czy piękno. Zatem – według nich, nie można nikomu „z góry narzucać”, co jest dobre, piękne, a co jest szkodliwe i złe. Takie myślenie przyniosło konkretne owoce w myśleniu wielu twórców kultury. Nastąpił masowy wylew brzydoty. Zakwestionowano tradycyjne modele wychowania. Teraz nie można narzucać dziecku żadnych kanonów dobra, prawdy i piękna. To dziecko ma decydować, co uznaje za dobre i pożyteczne dla niego! To z kolei prawo uznano za część praw człowieka. Rodzice, którzy ograniczają dzieciom to prawo, muszą się liczyć z konsekwencjami prawnymi (np. odebranie praw rodzicielskich).
- Odsłony: 123
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto. Nigdy nie płacz po niczym, co nie może zapłakać po tobie. Łzy płyną zawsze w jednym kierunku, tak jak wskazówki zegara pokazują, że nie ma odwrotu. W tym kontekście zadam ci wprost jedno niezbyt przyjemne pytanie: czy potrafisz płakać? Tak, płakać! Napisano kiedyś, że „Łzy mogą być łaską. Mogą być drogą ku naprawie życia”. Na świat trzeba od czasu do czasu spojrzeć przez łzy. Płacz bowiem zwykle wiąże się z wieloma złymi czy bolesnymi wydarzeniami. Zazwyczaj kojarzy się nam z cierpieniem, zwątpieniem, ale mamy też i łzy radości, skruchy. Łzy mogą uwalniać, oczyszczać nas na przyjęcie czegoś nowego, pocieszającego słowa, słowa przebaczenia. Często łzy są dziećmi przelotnego smutku. Zaiste łzy bywają silniejsze od miecza. Można wiele powiedzieć o płaczu, zwłaszcza o jego wstydliwej stronie. Uważa się, bowiem, że tłumienie łez jest świadectwem siły charakteru i męskości. A może bardziej łzy winny być refleksją i drogą do poprawy życia?, naprawienia szkód, wyrządzonych krzywd innym?, drogą do przeproszenia, przyznania się do oszczerstw, oszustw, kłamstw, zakłamania, nienawiści, obłudy?
- Odsłony: 148
Przed kilkoma dniami jeden ze studentów zaskoczył mnie pytaniem: czy zdaję sobie sprawę, ilu mamy w Sejmie nieuków, ludzi bez wykształcenia, bo jeśli nawet posiadają, to jedynie marne wykształcenie na poziomie podstawowym. Trudno mi było się odnieść merytorycznie, gdyż nigdy nie prowadziłem tego typu badań. W tym mniej więcej stylu odpowiedziałem młodemu człowiekowi. Po chwili mój rozmówca dodał: to proszę mi powiedzieć, ilu mamy w Sejmie pożytecznych i szkodliwych idiotów? Tym pytaniem, zostałem zdecydowanie „zagięty”. Tak niekiedy bywa. Jakby mało tego było, mój bystrzak nie dawał za wygraną i wprost mnie zapytał: „proszę mi powiedzieć, co ksiądz sądzi o naszm sejmie?”. Trudno mi oceniać zwłaszcza, gdy nie interesuje się na co dzień tego typu kwestiami. Uważam, że na tyle, na ile ich stać, podejmują jakieś działania – dodałem. „Oj, z nich parlamentarzyści, jak z raka ogier” – usłyszałem. Te pytania nie pozwoliły mi pozostawić tej kwestii. Nie znaczy to, że nagle podjąłem się przeprowadzenia sondażu diagnostycznego w tej materii. Żadną miarą. Nic podobnego. Zapewne trudno byłoby dotrzeć do grupy tej badawczej, gdzie wielu uważa się za mądrzejszych od telewizora. Pozostała jednak we mnie myśl, czy rzeczywiście w tej instytucji jest aż tak wielu idiotów, a w dodatku jakich?
- Odsłony: 146
Nie jest łatwo zrozumieć powód, dla którego Bóg dopuszcza istnienie zła. Możemy jedynie wierzyć, że jest w tym pewna logika i czekać do czasu, aż wszystko się wyjaśni. Skoro Bóg dopuszcza istnienie zła i pozwala mu doświadczać wszystkich swoich możliwości, musi w tym być immanentna sprawiedliwość, jak to w swym Komentarzu do Księgo Hioba napisał święty Grzegorz Wielki: „Należy zaś wiedzieć, że wola szatana zawsze jest niegodziwa, ale jego moc nie jest nigdy bezprawna; sam decyduje o swojej woli, lecz moc posiada od Pana. Jeśli sam chce coś niegodziwie uczynić, Bóg pozwala, aby się tak stało, tylko wówczas, gdy to sprawiedliwe”. Patrząc z perspektywy Boga, musimy uznać, że, wbrew pozorom, wszystko jest pod kontrolą. Gdyby szatan dysponował nieograniczoną swobodą działania, zniszczyłby świat w bardzo krótkim czasie. Zatem siła jego destrukcyjnych działań jest zawsze powściągana, wedle kryteriów sprawiedliwości, wolności i miłosierdzia. Pierwszą przeszkodę postawił jej sam Jezus, kiedy - zakładając Kościół - zwrócił się do Piotra słowami: „Ty jesteś opoką i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne nie zwyciężą go".